Półtoratygodniowa przejażdżka z Osz do Karakol, czyli sytuacja systemu transportowego i kurortów w Kirgistanie
W Kirgistanie podróżowanie z punktu A, do punktu B to prawdziwa przygoda! Niewątpliwie taki stan rzeczy zawdzięczamy systemowi komunikacyjnemu ( który ukształtował się na przestrzeni tysiąca lat) zmiksowanemu z nieprzeciętną mentalnością kirgizów.
Zwyczaje kirgiskie (odnotowane podczas podróży):
- zawsze mówią, że wiedzą gdzie coś się znajduje, nie mając
pojęcia gdzie coś się znajduje :P Czyli najpierw mówią, że nas gdzieś zawiozą a
potem martwią się tym, gdzie to w ogóle jest :)
- autobusy/ marszrutki raczej odjeżdżają kiedy się zapełnią,
przy czym nie ma „upychania”, „jeżdżenia na dachach” i temu podobnych rzeczy.
- istnieje instytucja „shared taxi”, czyli na dworcach stoją
samochody i czekają, aż zbiorą się ludzie którzy chcą jechać w danym kierunku.
Coś jak „bla bla car” czy „car pooling” :P ale w opcji kirgiskiej. Generalnie jest to genialny
pomysł. Z okolic stanowiska, z którego odjeżdża raz na dzień/tydzień lub też przed
laty jeździł jakiś autobus w stronę miasta powiedzmy „Narin”, a teraz w jego
miejscu stoi jakiś człowiek wykrzykując w odstępach 2-sekindowych „Narin,
Narin, Narin, Narin!”.
Przykład "shared taxi". Okazało się, że do zapełnienia samochodu wystarczyła jedynie 5 dorosłych, 3 dzieci,6 ogromnych bagaży i 40 litrów kumysu** rozparcelowanych w 1,5 litrowych, zamrożonych butelkach wybuchających radośnie na plecak Grześka co około pół godziny :)**- Kumys - sfermentowane końskie mleko
nasz super drajwer, o którego zachowaniach podczas jazdy możnaby napisać 2 tomową książkę lub też napisać osobnego bloga ( może kiedyś przy okazji)
Wybierając się w jakąkolwiek podróż, jakimkolwiek transpotrem trzeba liczyć się z jednym podstawowym faktem- otóż czas trwania podróży jest jednostką zmienną! Zaczynając od godziny wyjazdu, a na godzinie przyjazdu skończywszy.
Tutaj mały przykład postoju (po przejechaniu 15 km od miasta, z którego wyjeżdżaliśmy jedyne półtora godziny)
Tutaj postój na wymianę koła - bo wybuchło
Tutaj nasza nocka w parku ( w sumie to poranek) - długa historia z tym co to za namiot :P
Pomyśleliśmy więc skromnie, że pomniki są tam dla nas i że trzeba im koniecznie zrobić zdjęcie.
W nocy wydawało nam się, że ten pomnik postawili dla Kuby ( naszego kumpla z Wrocławia:) ale w dzień wyglądał już mniej kosmicznie a bardziej "absurdalnie", pomieszane z "bezsensownie"
Wejście do parku (patrząc od strony parku!!!!) czyli mówiąc prościej "wyjście na miasto :)
Tym razem pytając kogoś na ulicy "gdzie jest bazar??". Doszliśmy wspólnie do wniosku, że kuzyn gościa który nam odpowiadał na pytanie jedzie właśnie w stronę miejscowości do której i my chcemy jechać.
I od nowa procedura :
wsiadamy
po 5 minutach wysiadamy i jemy, bo trzeba przecież coś zjeść i się nieco poznać
Jak na śniadanie przystało wszyscy zamawiają po kotlecie z zestawem purre,kaszą, ryżem i chlebem (bo chleb w Kirgistanie je się do wszystkiego! i w sumie się nie dziwie, bo jest REWELACYJNY)
i jedziemy przez góry i doliny i wertepy i 3-tysięczniki i góry i doliny - widoki z okna: reeeewelacja!!
Proszę wygodnie zasiąść w fotelu i start akcja !i jeszcze jedno "selfi" z naszymi kompanami podróży, bo stwierdzili, że jednak nas podwiozą jeszcze z 30 km dalej.
z widokiem na piękny szuwar
Przede wszystkim potrzebna nam będzie:
-sterta drewna
-magiczny piec typu koza, z odkrytą górą, tak aby można było tam wstawić żeliwną miskę
-młoda kirgiska
-świeżo ukatrupiona koza lub baran lub krowa lub "cobądź"
-2 litry oleju
-ryż
-jedna ( w poryyyywach do 2) marchewka
I hop do marszrutki i czekamy aż się zapełni z 200-stronnicową książką w ręku rzecz jasna!
Po zajechaniu na miejsce kurort oczywiście okazuje się kurortem typu "pierwsza klasa"!
Z miejsca zabieramy się za główną atrakcje kurortu czyli WANNĘ wypełnioną ciepłą; śmierdzącą wodą o zapachu jaja !
Poza wannami z uzdrawiającą wodą, (dzięki której niechodzący zaczynają latać, a idioci wygrywają olimpiady matematyczne) muszę przyznać, że zachody słońca w tej części świata są całkiem spektakularne i oko-przyjazne.
Proszę bardzo : Dagna w pracy :)
Teraz oprowadzę was nieco po naszych kurortowych włościach.
Nasz pokój hotelowy
Pokój hotelowy od środka
mieszkańcy pokoju
dzikie jeziorne wybrzeże:
Rytualne, wieczorne palenie husteczek przed kiblem - trzeba pamiętać , ze w Kirgistanie NIE wyrzuca się podtartych husteczek, papieru, lisci do kibla= dziury w ziem. Wszystko musi lądować w specjalnym koszu umiejscowionym zaraz przy nodze sikającego/ dwujkującego.
Z kurortu "A" postanowiliśmy pieszo przemieścić się do kurortu "B" - na mapie wynikałoby, że to jakieś 15 km , czyli 3 godzinki max. Oczywiście zajęło nam to z 6 godzin :P Ale co widzieliśmy i przeżyliśmy to nasze !
Tzn. nie przesadzałabym z ty oglądaniem, bo przez 95% trasy widzieliśmy to co na zdjęciu poniżej
ale w pozostałych 5% widzieliśmy na przykład suszące się krowie placki na opał
Widzieliśmy skomplikowany kirgistański system zagrodowy
Widzieliśmy załamanie Grześka, który stwierdził,że "chrzani.. nie idzie"
Widzieliśmy zamknięte sklepy- robiące sporo nadziei, że jest tam gdzieś woda do picia.
NO i w końcu widzieliśmy, że kurort "Solone Jezioro" jest gdzieś tuż już ! I był :)
No i teraz czas na chwilę teorii, na podstawie tego co zastaliśmy na miejscu :
Tak to wygląda typowa zabudowa kurortowa w Kirgistanie :
A tak to wyglądała nasza chata nad jeziorem :)
tak to wyglądał nasz współlokator z jurty-Tomasz- szalony obywatel Polski,który postanowił wybrać się ze swoim rowerem do Kirgistanu :
nasi sąsiedzi, którzy dopiero się "budują" , bo to przecież dopiero "początek sezonu":
stacja skubania turystów za wstęp na solone jezioro:
i główny bohater : słone jezioro!!!
jedna z form wypoczynku nad słonym jeziorem:
idealne warunki do stopowania czyli:
- 60 stopni w słońcu (temperatury w cieniu nie podaje, bo cienia tam nie ma:)
- bardzo skromy ruch na drogach
pustynny auto stop z air-condition:
Po waszych relacjach każdy kraj jest fantastyczny i wart odwiedzenia. Świetna relacja i fantastyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńIrena